Abisynia – historia osiedla

Jeszcze na początku lat trzydziestych XX wieku zachodnie granice Poznania przebiegały w okolicy Ostroroga. Dalej rozciągały się już pola uprawne, oczka wodne i pojedyncze domy przytulone do obserwatorium astronomicznego.

W miejscu, gdzie dzisiaj stoją wille z pięknymi ogrodami rosło żyto i biegła piaszczysta droga łącząca ul. Palacza z Ptasią. Ten krajobraz uległ radykalnej przemianie na przełomie 35/56 roku.

czytaj więcej...

Wówczas, w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy, zbudowano 90 domów. Prace postępowały szybko, bo pieniądze płynęły szerokim strumieniem z Banku Gospodarstwa Krajowego, który udzielał inwestorom pożyczek. Nowe domy stawiono wzdłuż ulic noszących nobliwe nazwy takie jak Podkomorska, Senatorska, Kasztelańska czy Kanclerska. Oficjalnie osiedle zyskało miano Osiedla Kasztelanów. Jednak to nie ta nazwa była najczęściej używana przez mieszkańców. Gdy pod koniec roku 1935 ruszyła budowa wojna abisyńska rozgorzała na dobre. Militarne posunięcia Mussoliniego i cesarza Hajle Syllasje były komentowane na pierwszych stronach gazet. Abisynia stała się modna. W świadomości poznaniaków szybko narodziło skojarzenie łączące piaszczyste i położone na skraju miasta tereny osiedla z nazwą afrykańskiego państwa. Wrażenie pewnej egzotyczności potęgowała też architektura. Wśród białych, kostek rozrzuconych na żółtym piasku można było poczuć się jak w Mogadiszu albo Addis Abebie. Abisynia była pierwszym w Poznaniu osiedlem, które zostało zbudowane według ściśle modernistycznych reguł. Specjalne ministerialne zarządzenie określało wysokość płotów, kolor tynków czy rodzaj zastosowanego klinkieru. Domy projektowali świetni poznańscy architekci min. tacy jak Janina Czarnecka, Jan Ochota, Mieczysław Bąkowski, Aleksander Holas czy Adam Ballenstedt.

Założenie urbanistyczne nowego osiedla powstało w Wydziale Rozbudowy Miasta, któremu szefował słynny Władysław Czarnecki. Autorami planu byli Miruta Słońska i jej mąż Kazimierz Gawroński, dwoje młodych architektów z Warszawy zatrudnionych w poznańskiej pracowni. Niektórzy żartują, że rzut osiedla przypomina z lotu ptaka logo Adidasa, ale w 20 leciu międzywojennym kojarzył się raczej z żaglem statku. Ukośnie wytyczone ulice ujęte w trójkątną ramę ulic Marszałkowskiej, Grunwaldzkiej i Bułgarskiej stał się inspiracją dla stworzenia logo naszego Stowarzyszenia. Pewien dynamizm ukryty w planie Abisynii dobrze koresponduje z charakterem mieszkańców. Budowali tutaj swe wille lub wynajmowali mieszkania ludzie wykształceni i aktywni, często jeszcze przed czterdziestką. Tacy, którzy chcieli kształtować swoje życie i otaczający ich świat. Mieszkali tu młodzi przedstawiciele inteligencji, urzędnicy, finansiści, inżynierowie i humaniści. Wśród nich wybitny socjolog prof. Florian Znaniecki, doktor i działacz konspiracji Franciszek Witaszek, mikrobiolog Józef Wiza, malarz Adam Batycki, prezes fabryki Maggi Artur Bredschneider czy projektant mebli i architekt Edmund Węcławski.

Gdy wybuchła wojna na miejsce wysiedlonych polskich właścicieli wprowadzili się Niemcy bałtyccy sprowadzeni przez okupacyjne władze do Kraju Warty. Goście z Talina czy Rygi reprezentowali różne środowiska i zawody. Byli wśród nich zbrodniarze wojenni z SS tacy jak baron Andreas von Koskull czy Egon Erzum, ale także wybitni artyści jak grafik Hubert von Osten-Sacken. Do jednej z willi przy ul. Podkomorskiej, zajętej przez byłego gdańskiego senatora Paula Batzera wpadał czasami jego przyjaciel namiestnik Arthur Greiser, by napić się nieco białego wina i poopalać się w ogrodzie. Po zakończeniu działań wojennych mieszkańcy powrócili do częściowo zrujnowanych i rozszabrowanych domów, jednak mogli zapomnieć o szybkim powrocie do normalności. Przez ponad rok dzieli swoje wille z oficerami Armii Czerwonej, których dokwaterowały im władze miasta i poznańskiego garnizonu. Byli to przede wszystkim łącznościowcy i lotnicy, którzy pracowali na pobliskiej Ławicy. Niegdyś pełne kwiatów ogrody przekopywano i sadzono tam warzywa, by uzupełnić braki w aprowizacji. Na jednej z działek przy ul. Kanclerskiej pasły się nawet krowy, a po drugiej stronie Bułgarskiej rozbijali zimą swoje obozowiska Cyganie. Ten rolniczy krajobraz zaczął się zmieniać w połowie lat 50. Wtedy ruszyła budowa bliźniaczych domów wzdłuż ulic Trybunalskiej, Bułgarskiej i Grunwaldzkiej. Za tą inicjatywą stał Bronisław Kusza, dyrektor Państwowego Przedsiębiorstwa Budowlanego i to od jego nazwiska zaczęto przezywać tą część Abisynii Kuszewem. Stopniowo zabudowywano także tereny położone na północ od ul. Marszałkowskiej oraz wzdłuż ul. Kanclerskiej. One także zyskały swój przydomek. Żartobliwie i nie bez powodu nazywano je Mądralinem. Zamieszkali tam bowiem członkowie uniwersyteckiej spółdzielni, wśród nich tacy profesorowie jak Gerard Labuda, Ludwik Zabrocki, Jan Czekanowski czy Zbigniew Zakrzewski.

Nie brakowało też artystów. Po wojnie na Abisynii osiedlali się na stałe lub pomieszkiwali: tancerz Conrad Drzewiecki, altowiolista Stefan Kamasa, jazzman Jan Ptaszyn Wróblewski czy śpiewaczka operowa Wanda Jakubowska.

Początek lat sześćdziesiątych to okres błyskawicznych przeobrażeń urbanistycznych w okolicy. Wzdłuż ul. Marszałkowskiej stoją już bloki Spółdzielni Mieszkaniowej Grunwald, a nowe powstają wzdłuż Cześnikowskiej. Wyłożoną klinkierem Grunwaldzką zamieniono w dwujezdniową arterię, wycinając przy okazji rosnąc wzdłuż ulicy majestatyczne wiązy. Przy ul. Grochowskiej wyrasta elegancki wieżowiec projektu Jana Wellengera a w powstałych u jego podnóża pawilonach handlowych niejeden abisyńczyk zakupił swoją pierwszą w życiu pralkę Franię czy modny ortalionowy płaszcz. W latach siedemdziesiątych powstaje stadion Lecha przy Bułgarskiej. Zasypano wszystkie mieszczące się tam stawy kładąc tym samym kres letnim kąpielom i zimowej jeździe na łyżwach. Kolejne lata przynoszą budowę nowego kościoła pw. Św. Jana Kantego, który zaprojektował mieszkaniec ul. Podkomorskiej Jan Węcławski, a także szkół takich jak Technikum Gastronomiczne czy Liceum Ekonomiczne.

Dzisiaj osiedle Kasztelanów, zwane wciąż przez mieszkańców Abisynią, otoczone jest ruchliwymi ulicami i coraz wyższymi apartamentowcami. Nie straciło jednak swojego uroku i charakteru. Wjeżdżających w osiedlowe uliczki wita szpaler jesionów, stare hydranty i resztki słupów po gazowych latarniach. Z ogrodów wylewa się zieleń, a wiele domów nadal zachwyca swoją architekturą. Osadzona w tradycji Abisynia nie jest jednak skansenem. Wciąż mieszkają tutaj ludzie aktywni, którym nie jest obojętne to, jak wygląda przestrzeń wokół nich i którzy chcą zmieniać swoje sąsiedztwo i tym samym miasto na lepsze. Ludzie których łączy miłość do tego fyrtla.

Aleksander Przybylski